„Na pustyni jest się trochę samotnym” – recenzja przedstawienia „Mały Książę, czyli sen na jawie” przygotowanego przez Teatr Kurtyna w Sochaczewie
11 lipca 2021r. odbyła się w Sochaczewie premiera niezwykłego pod wieloma względami spektaklu na podstawie powieści „Mały Książę”. Niezwykłego, bo…
11 lipca 2021r. odbyła się w Sochaczewie premiera niezwykłego pod wieloma względami spektaklu na podstawie powieści „Mały Książę”. Niezwykłego, bo po pierwsze przygotowanego całkowicie poza ramami oficjalnie działających instytucji kulturalnych, w ramach naszej grupy – Otwarty Sochaczew, a po drugie odegranego przez aktorów z niepełnosprawnościami. Konfrontacja przedstawienia Teatru Kurtyna z publicznością pozwoliła, naszym zdaniem, na umieszczenie go na mapie współczesnych zjawisk teatru – takich, które łączą estetykę z działaniami społecznymi. Na niecałą godzinę życie i sztuka splotły się ze sobą w bardzo ciasnym uścisku, co było niebywale wzruszającym doświadczeniem.
„Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu” – jeden z najbardziej znanych i najpiękniejszych cytatów z książki Antoine de Saint-Exupéry’ego w zasadzie nie mógł pasować bardziej jako myśl przewodnia dla przygotowujących spektakl. I naprawdę tylko jakiś pokrętny chichot losu mógł sprawić, że akurat w polskiej rzeczywistości to hasło mogło stracić cały swój metaforyczny wymiar. W Sochaczewie bardzo często nie widać tego, co ważne.
O czym – lub raczej o kim – mowa? O niepełnosprawnych właśnie. W kraju, w którym lubi się szafować słowami o bohaterstwie, przyjaźni, cudzie życia i macierzyństwa, jedni z najbardziej wykluczonych obywateli bywają pomijani nie tylko w kwestii na przykład pomocy finansowej, ale w ogóle w życiu miast, miasteczek, wsi, w których mieszkają. Kończąc szkołę specjalną w wieku dwudziestu paru lat, znikają z życia publicznego i kulturalnego.
W naszym mieście nie jest inaczej. Są co prawda indywidualne osoby zaangażowane we wsparcie dla osób z niepełnosprawnościami, a także Warsztaty Terapii Zajęciowej, którym nie sposób odmówić wagi, ale to w kropla w morzu potrzeb, bo niepełnosprawni mają ogromne twórcze potrzeby, chcieliby kreować, współtworzyć, pracować. Tymczasem w zasadzie każdy obszar w mieście jest dla nich zamknięty i niedostępny. Lokalne domy kultury nie mają w swojej ofercie nic dla niepełnosprawnych, jakby tych ludzi zupełnie nie było.
Kiedy założyliśmy Otwarty Sochaczew – stowarzyszenie, którego celem miało być oddolne wyjście naprzeciw marazmowi i zastojowi w mieście – niemal od razu powstał pomysł przedstawienia teatralnego tworzonego przez niepełnosprawnych. „Mały Książę” był pierwszym krokiem w stronę odzyskania ich obecności w Sochaczewie. W małych miastach zawsze jest pod tym względem trudniej, bo przemiany społeczne i kulturowe zachodzą wolniej niż w dużych ośrodkach. Lublin ma swoją „Teatroterapię” , Warszawa swój „Teatr 21”, Poznań – „Teatrację”. Sochaczew i setki podobnych mu miasteczek nie mają nic i konkurują one ze sobą raczej w sferze najbardziej zabetonowanych ryneczków niż jakiejkolwiek innej.
A przecież już jakiś czas temu dzięki przemianom w teatrze, jakie zaszły za sprawą Grotowskiego, miarą kreacji stała się autentyczność tworzenia. Nie dyplom uczelni artystycznej, ale szeroko pojęta „prawda”. Osoby niepełnosprawne, które na scenę wchodzą nierzadko z totalnym zaangażowaniem, dają do myślenia, by ich działania traktować na równi z działaniami każdego innego teatru – mniej lub bardziej formalnego. Granie w teatrze ma zarówno moc artystyczną, jak i terapeutyczną, ale przede wszystkim daje sposobność tworzenia relacji: aktor – widz, niepełnosprawny – sprawny, co przekłada się na zmianę postrzegania osób niepełnosprawnych w społeczeństwie. Chodzi o to, by przestały wzbudzać litość, a raczej dostały szansę współtworzenia dorobku społeczeństwa – w szerokiej perspektywie i lokalnej społeczności – w węższej.
I to jest to, co widzowie zobaczyli na scenie sochaczewskiego kina „Odeon” (które udostępniło sali do występu). „Mały książę, czyli sen na jawie”, zagrany przez aktorów Teatru Kurtyna (w roli głównej Mikołaj Grajek), był niezwykle wzruszającym spektaklem i oglądając go miałam świadomość, że praca niepełnosprawnych artystów – z autyzmem, Zespołem Downa, sprzężonymi dysfunkcjami stała się dla nich drogą do samodzielności i wolności. Nikt tak jak oni nie potrzebuje społecznego uznania swej obecności.
„Mały książę” to przedstawienie o poruszaniu się w świecie – o tym, jakich ludzi spotykamy na swojej drodze, o przyjaźni i miłości, ale także o samotności i wykluczeniu, ponieważ nie zawsze relacje z innymi są zrozumiałe. Brakuje czasu, by poznać i pojąć wszystkie zasady, bo w tle trwa wielka rozgrywka szachowa pomiędzy Życiem a Śmiercią. Mały Książę gra w szachy z tajemniczą postacią w przerwach pomiędzy poszczególnymi scenami. Wynik tej rozgrywki jest jednoznaczny, nawet jeśli Mały Książę w złości wywraca szachownicę. To nieprzypadkowe nawiązanie do „Siódmej pieczęci” – Mały Książę jest równie samotny jak Bergmanowski Antonius Block.
Twórcy spektaklu podkreślili, jak bardzo Małemu Księciu zależy na poznaniu świata i jak wiele barier musi pokonać, by wreszcie znaleźć to, czego szuka. W gęstwinie masek, które nakładają na siebie poszczególni bohaterowie – i Róża, i Prezes, i Pijak – główny bohater nie może dopatrzyć się niczego prawdziwego. Pochłonięci przez zdobycze współczesnej cywilizacji przeglądamy się w lustrach smartfonów, chowamy pod parasolem lajków i upiększających filtrów, zapominając, że to, co ważne, jest już w nas. I jest bardzo delikatne. „Mały Książę” bawił, wzruszał, ale przede wszystkim gorzko obnażał kruchość porozumienia pomiędzy ludźmi.
„Mały Książę” to zarówno wspaniała aktorska gra, jak i świetne, wyraziste kostiumy. Jednoznacznie wiemy z kim mamy do czynienia na scenie, choć twórcy pokusili się o umowność i symbolikę. Pilot jest rowerzystą, Lis chłopcem o ksywie Lisek, a Róża zapatrzoną w siebie dziewczyną w czerwonej sukience, robiącą sobie selfie na ławce pod domem. Całości dopełnia prosta scenografia, która natychmiast uzmysławia nam, gdzie jesteśmy. W małym miasteczku.
Oby wszystkie małe miasteczka przestały być pustyniami (przede wszystkim kulturalnymi), a zaczęły być miejscami, w których buduje się prawdziwe pomosty. Teatr Kurtyna jest właśnie takim pomostem.
Katarzyna Fiołek
Teatr Kurtyna działa w ramach Otwartego Sochaczewa:
Aktorzy: Mikołaj Grajek, Justyna Wiercioch, Weronika Jaskółk, Piotr Radomski, Kacper Grabowski, Adrian Hetmanowski, Kacper Zygmunciak, Mateusz Klocek
Twórcy i wsparcie pedagogiczne: Klaudia Cieślak, Katarzyna Pyś-Fabiańczyk, Ewa Kamińska, Ewa Trzcińska, Kamila Karasek, Radosław Fabiańczyk, Justyna Grajek
Komentarze