Obywatelskie prawo do manifestowania vs policyjne represje. Sochaczew niestety też miał swój przykry epizod
W zeszłym roku w całej Polsce, a także w naszym mieście odbywały się protesty skierowane przeciw ograniczaniu praw obywatelskich. Uczestniczki…
W zeszłym roku w całej Polsce, a także w naszym mieście odbywały się protesty skierowane przeciw ograniczaniu praw obywatelskich. Uczestniczki i uczestników straszono konsekwencjami prawnymi i karami za tłumne wychodzenie na ulicę i gromadzenie się w ramach manifestacji przeciwko zaostrzeniu prawa antyaborcyjnego. Sądy jednak jednogłośnie stają po stronie obywateli i konstytucji, która pozwala wyrażać własne poglądy i niezadowolenie, także z działań partii rządzącej i jej popleczników. W Sochaczewie również mieliśmy tego przykład. Zapraszamy do lektury wywiadu z Kasią, która została zatrzymana na jednym z protestów.
Kasiu, opowiedz nam o sobie. Kim jesteś i dlaczego brałaś udział w Strajkach Kobiet?
W tym momencie najbardziej jestem mamą dwóch dziewczynek. Jedna z nich od urodzenia choruje na: chorobę syropu klonowego, jest to rzadka choroba genetyczna, na którą nie ma leku. Mówię o tym dlatego, że jest to jeden z powodów, który można powiedzieć, że wyjaśnia mój udział w spacerze 24 października 2020 r.
Czy na co dzień jesteś również aktywistką?
Nie, nie jestem. Nigdy dotychczas szczególnie nie interesowałam się polityką. Poza tym nie widziałam sensu w dyskusjach, które rzadko kończą się konsensusem. W momencie gdy usłyszałam orzeczenie trybunału konstytucyjnego i porozmawiałam z moją siostrą, postanowiłyśmy same przekonać się, czy w naszym małym mieście, ludzie wyjdą na ulicę żeby pokazać swój sprzeciw.
Politycy, zwłaszcza z prawej strony, podkreślają, że kobiety same nie wiedziały po co uczestniczą w marszach. Czy Ty wiedziałaś z czego wynikają protesty?
Oczywiście. Uważam, że kobiety mają prawo do decydowania o własnym ciele, także w kwestii aborcji. Obecnie mamy bardzo restrykcyjne przepisy, które wydają mi się nieludzkie. Są różne sytuacje życiowe – można zajść w ciążę nawet stosując antykoncepcję, a przecież urodzenie dziecka przez kobietę, która tego nie chce nie prowadzi do niczego dobrego. W tej chwili nie ma żadnej możliwości, żeby z takiej ciąży zrezygnować. Jako mama dwóch córek, chciałabym żeby mogły one decydować same o sobie.
A gdy byłaś na miejscu, czy czułaś że Twoja obecność może coś zmienić?
Myślę, że jako jednostka nie mam żadnej mocy, ale miło było zobaczyć tak dużą grupę ludzi, która wzięła udział w marszu i pokazali swoją obecnością, że są przekraczane pewne granice. To było mocno budujące, kiedy setki tysięcy ludzi wychodziło na ulice w imieniu walki o prawa kobiet.
Przejdźmy do części, o której w zasadzie chcieliśmy porozmawiać. Mianowicie o działaniach policji wymierzonych w Strajki Kobiet. Podstawowa kwestia. Czy brałaś udział w nielegalnym zgromadzeniu?
Nie, nie było to nielegalne zgromadzenie. Konstytucja umożliwia takie spontaniczne spacery, marsze, które umożliwiają pokazanie sprzeciwu i wyrażenie własnych poglądów. Wszystko odbywało się w sposób pokojowy, nie było dewastacji, nie było bójek.
Mówisz, że manifestacja w Sochaczewie była pokojowa. A jak odebrałaś atmosferę protestów? Były jakieś incydenty?
24 października, poza jednym incydentem, o którym zaraz opowiem, nic nie utkwiło mi w pamięci. Pamiętam jednak jeden ze spacerów, gdzie było bardzo dużo osób. Było przyjemnie, wszyscy jednoczyli się wykrzykując te same hasła. Ja czułam się tam bardzo bezpiecznie. Trochę jak na pikniku. Fajną atmosferę budowały śpiewy i muzyka, która nam towarzyszyła. Wykrzykiwaliśmy, że nie oddamy naszej wolności.
Opowiesz nam co dokładnie wydarzyło się po marszu?
Myślałyśmy, że nic się nie wydarzy. Po zakończeniu postanowiłyśmy z siostrą wracać do domu. Uznałyśmy, że jesteśmy wystarczająco długo i czujemy już zmęczenie. Poszłyśmy do sklepu po wodę, napiłyśmy się, zadzwoniłam do babci i męża, żeby dać znać, że wszystko jest ok i zaraz będziemy w domu. Niestety do auta nie udało nam się dojść. Podjechał do nas z impetem nieoznaczony samochód i wybiegło z niego pięć osób. Zorientowałam się, że to policja i że skierowali się prosto do mnie. Sytuacja potoczyła się dynamicznie. Policjanci krzyczeli: Dowód osobisty! Maseczka! Zorientowałam się, że zdjęłam ją kiedy piłam wodę, ale policjanci krzyczeli dalej, że nie miałam maseczki i że zostawiłam znicz pod prokuraturą. Rzeczywiście zrobiłam to – postawiłam znicz, a że byłam ubrana w sposób wyróżniający z tłumu, łatwo było mnie obserwować. Nie uważam tego jednak za nic złego. Tego dnia postawiono wiele zniczy, także pod biurem poselskim. Rozmowa z policjantami była bardzo nieprzyjemna. Czułam się bardzo osaczona. Do tego zapomniałam zabrać ze sobą dokumenty. Postawa policjantów wobec mnie zniechęciła mnie do jakiejkolwiek współpracy. Czułam, że to zatrzymanie jest bezpodstawne.
Czy policjanci przestawili się i podali postawę prawną zatrzymania?
Teraz już tego nie pamiętam. Chyba jeden z nich przedstawił się.
Jak czułaś się w sytuacji, gdy zostałaś otoczona przez policjantów.
Najbardziej niemoc. Ja mówiłam coś, a oni odkrzykiwali swoje hasła. W pewnym momencie złapali mnie za ręce i zaczęli ciągnąć w kierunku auta. Ja instynktownie się zaparłam. Wiedziałam, że w domu czekają na mnie dzieci i rodzina i nie pozwoliłam się wciągnąć do auta. Policjanci zaczęli dodawać kolejne zarzuty – np. deptanie zieleni. Potwierdzili moje dane i właśnie wtedy (zgodnie z późniejszą opinią sądu) powinni mnie puścić. Tak się nie stało, nie została też sporządzona notatka z zatrzymania. Na szczęście pojawili się świadkowie – ludzie, którzy podeszli zastanawiając się, co się dzieje. Ich wsparcie, również w procesie, były dla mnie bardzo ważne.
Z tego co mówisz wynika, że policja wykazała się dużą nadgorliwością i agresją. Jaki był Twój stosunek do policji przed tym wydarzeniem i teraz.
Jako do instytucji nigdy nie był pozytywny. Nie miałam dobrych doświadczeń, mimo tego że zdarzyło mi się potrzebować ich pomocy, nigdy jej nie otrzymałam. Nie obawiam się policji, ale nie widzę pozytywnych aspektów ich działań. Policja nadużywa władzy do szczucia na obywateli i nie tak powinno to wyglądać w demokratycznym państwie. Dużo słyszymy o przypadkach brutalnego traktowania ludzi, również w sytuacjach nie związanych z polityką. Nadużywanie uprawnień przez policję staje się coraz bardziej powszechne. Do tego zupełnie inaczej są traktowani ludzie uczestniczący w protestach, kobiety, młodzież, a inaczej grupy, które są mocniejsze fizycznie.
Z tego co wiemy sprawa trafiła do sądu i dopiero niedawno została zakończona. Opowiedz, jaki jest wynik i jak to się odbyło?
Tak. Nie próbowano mi wręczyć mandatu, ale od razu usłyszałam, że spotkamy się w sądzie. Pierwsza sprawa odbyła się 19 lipca, czyli po kilku miesiącach. Na wezwanie na komendę w celu przesłuchania również czekałam długo. Wśród zarzutów był brak maseczki, pozostawienie znicza, tamowanie i utrudniania ruchu i używanie słów nieprzyzwoitych. Zostałam uniewinniona, a moja adwokatka wystąpiła o uzasadnienie wyroku do sędziego. To było dla mnie bardzo ważne, bo usłyszałam, że zachowanie policji miało na celu przede wszystkim odstraszyć mnie i inne osoby od podobnych akcji obywatelskich w przyszłości.
Czy pomogła Ci jakaś instytucja?
Nie. Moim świadkiem była siostra i dwoje obcych ludzi, którzy widzieli zdarzenie. Jednak, co jest najważniejsze – miałam świetną adwokatkę. Dodawała mi odwagi i od samego początku była dobrej myśli. Uspokajała mnie, dając do zrozumienia, że prawo jest po mojej stronie. Dzięki temu nie stresowałam się i czułam wsparcie.
Czy gdybyś miała znowu wziąć udział w takim marszu – czy zdecydowałabyś się?
Tak, zdecydowanie tak. Absolutnie mnie to nie zniechęciło. Teraz wiem trochę więcej – jak przygotować się do tego rodzaju wydarzeń i nie dać się zastraszyć. Ludzie powinni wychodzić na ulicę, kiedy zabiera się im prawa i wolności i robić to świadomie.
Komentarze