wtorek, 19 marca, 2024
Otwarty Sochaczew


Nowy numer nieregularnika „Otwarty Sochaczew” tym razem online.

Święta prawda Oglądając i czytając współczesne media można dojść do wniosku, że ocena i krytyka innych, przedstawiana jako „prawda”, stała…

By Otwarty Sochaczew , in Bez kategorii Kultura , at 19 marca 2024 Tagi: , , , , , , , , ,

Święta prawda

Oglądając i czytając współczesne media można dojść do wniosku, że ocena i krytyka innych, przedstawiana jako „prawda”, stała się jedną z najczęstszych form wypowiedzi, z której korzystamy w ramach wolności słowa. Taka „prawda” prowadzi nas jednak nie do wolności, lecz do zniewolenia w ciasnej przestrzeni naszego ego. Jaka prawda może nas zatem wyzwolić?  

Mawiają, że prawda nas wyzwoli. Czy w takim razie można powiedzieć, że nie ma wolności bez prawdy? W końcu każdy reżim (jeśli nie każda władza) wcześniej czy później zamyka obywatelom usta, by prawda nie wyszła na jaw. Aby odzyskać wolność, ludzie zazwyczaj walczą o wolność słowa, o możliwość mówienia prawdy.

W dzisiejszych czasach swoboda wypowiedzi wydaje się być czymś naturalnym i oczywistym. Czy jednak w naszym codziennym życiu umiemy z niej korzystać? Czy nie stała się ona karykaturą samej siebie, wynaturzoną podobnie jak „prawda”?

Jak wygląda prawda?

W przestrzeni Internetu, w mediach społecznościowych, ale też w różnych rozmowach (mniej lub bardziej oficjalnych) „wolność słowa” i „prawda” wylewa się szerokim strumieniem:  poglądów, interpretacji, krytyki, ocen, etykiet, wyzwisk i epitetów. Ich autorzy są w pełni przekonani o swojej racji i zasadności jej głoszenia. Zasada jest prosta: jeśli ktoś myśli inaczej niż ja, np. jest/nie jest zwolennikiem zadawania dzieciom prac domowych, aborcji, świadczenia 800+ , to jest… (proszę wstawić epitet według uznania). I kropka.

Waląc prawdę prosto w oczy

W naszej „wolności słowa” daliśmy więc sobie prawo do nieskrępowanego wypowiadania wszystkiego (lub prawie wszystkiego), co nam się w głowie uroi i co ślina na język przyniesie, a w szczególności do krytykowania, osądzania i etykietowania. Najgorsze jest jednak to, że często czynimy to w przekonaniu, że oto objawiamy światu najświętszą prawdę. Niektórzy z nas z dumą oświadczają, że „walą prawdę prosto w oczy”, gdy nazywają swojego rozmówcę: idiotą, głupcem, feministką, lewakiem, pisowcem… Tą „prawdą prosto w oczy” jeszcze chętniej walimy w rozmowach na forum publicznym (tu przodują politycy i internetowi komentatorzy) lub obgadując za plecami (mówiąc dosadnie: obrabiając tylną część ciała koledze, lub koleżance, których akurat nie ma, np. na koleżeńskim spotkaniu) i… oczywiście, wszystko to najświętsza „prawda”, nawet jeśli w rzeczywistości jest tylko daleko idącym wnioskiem wysnutym na podstawie jednostkowej sytuacji.

Czy dżem jest wiśniowy?

Nie wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to, co myślimy na temat drugiej osoby,  nie jest obiektywną prawdą, a jedynie naszym subiektywnym poglądem, do którego przywiązujemy się z prędkością światła. Blask tego światła oślepia nas i czyni niezdolnymi do dostrzeżenia okoliczności łagodzących, tłumaczących i wyjaśniających daną sytuację, które mogłyby w konsekwencji zmienić naszą optykę. Mamy rację i tyle, a jak mamy rację, to mówimy prawdę! Etykieta naklejona – dżem jest wiśniowy, nawet jeśli w środku są truskawki. Mimo że jest to nieco przesadzony obraz rzeczywistości, to na potrzeby tego tekstu i rozważań nad wolnością słowa oraz znaczeniem prawdy, przedstawiam go właśnie w ten sposób, zostawiając szanownemu czytelnikowi miejsce na własne zdanie.

Co krytyka mówi o nas?

Krytyka i osądzanie innych może się łatwo obrócić przeciwko nam. Skrzydlate słowa uczą, że krytykujemy to, czego sami w sobie nie lubimy. Marshall Rosenberg, twórca „Porozumienia bez przemocy”, mawiał, że każda krytyka i agresja jest tragicznym wyrazem własnych niezaspokojonych potrzeb. Ta uwaga nad naturą krytyki każe nam zwrócić się ku swemu wnętrzu i zastanowić się nad swoim działaniem. Nic więc dziwnego, że trafiony takim stwierdzeniem krytyk zaraz zacznie się bronić. No, bo czy takie twierdzenie nie zamyka nam ust? To już nie wolno nam niczego i nikogo skrytykować, bo wyjdziemy na osobę, która ma problem sama ze sobą?

A może by tak zacząć mówić prawdę o sobie

Tu może warto odróżnić krytykę od autentycznego wyrażania siebie. Nie mam w tym zakresie żadnych gotowców ani nowatorskich myśli ponad stwierdzenie, że krytyka to ocenianie innej osoby lub tego, co ona robi, i nie ma nic wspólnego z prawdą obiektywną. Nie mamy możliwości poznać całej prawdy o drugiej osobie, o jej przeżyciach wewnętrznych, motywacjach, dążeniach, traumach, nawet jeśli znamy się jak łyse konie. Z kolei autentyczne wyrażanie siebie oznacza mówienie o sobie, o swoich emocjach i potrzebach związanych z daną osobą i tym, co robi, i to może być „prawda”. Dlaczego może, a nie jest? Po pierwsze, prawdę możemy powiedzieć tylko o sobie (nie o innych), ale będzie to faktycznie prawda tylko wtedy, jeżeli dobrze siebie znamy i mamy odwagę do pewnych rzeczy się przed sobą przyznać. Dlatego łatwiej nam krytykować innych, niż autentycznie wyrażać siebie. Przywoływany już Marshall Rosenberg mawiał, że ludzie mają o wiele większy zasób słów, by skrytykować lub obrazić drugą osobę, niż ten, którym są w stanie opisać własne stany emocjonalne. Polityczne przepychanki są tego najlepszym przykładem. Czasem zastanawiam się, co by zostało z wypowiedzi polityków, gdyby usunąć z nich wszystkie przymiotniki, oceny i obelgi.

Nic odkrywczego? Być może, ale życie pokazuje, że częściej krytykujemy, niż autentycznie wyrażamy siebie. Hołdujemy „mówieniu prawdy prosto w oczy” i tak modnej dziś asertywności, tyle że często mylimy je z arogancją lub chamstwem.

To co z tą asertywnością?

Asertywność nie ma nic wspólnego z krytyką i osądami, lecz właśnie z autentycznym wyrażaniem siebie w poszanowaniu dla drugiej strony. Tak więc w ramach „wolności słowa” mogę powiedzieć koledze z pracy lub o koledze z pracy (przy opcji obrabiania tylnej części ciała), że jest idiotą i zadufanym w sobie pacanem, i nawet jeśli robię to w ramach „asertywnej” postawy rodem z „walenia prosto w oczy”, będzie to subiektywna krytyka, a nie obiektywna prawda. Mogę też powiedzieć, że jestem poirytowana i wzburzona, ponieważ potrzebuję więcej zrozumienia i współpracy, i dlatego chciałabym, żeby wysłuchał mnie do końca, zanim przedstawi swoje stanowisko – i to będzie autentyczne wyrażenie siebie, prawda o mnie.

Tak, prawda nas wyzwoli, ale tylko ta o nas samych. Korzystając z wolności słowa, warto o tym pamiętać.

EPILOG

Zapytałam ostatnio młodą osobę (17 lat), po co jej wolność słowa. Odpowiedź brzmiała: żeby móc wyrażać siebie. Pomyślałam sobie wtedy, że jest jednak szansa dla ludzkości. Kiedy usłyszałam jeszcze, że wolność słowa dotyczy też innych, ale nie zwalnia nikogo z odpowiedzialności za konsekwencje swoich wypowiedzi, to najnormalniej w świecie się wzruszyłam. Cała nadzieja w młodych!

Agnieszka Ryczkowska-Przywoźny

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14

Komentarze


Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *